wtorek, 18 lutego 2014

Wyzwanie trzydziestodniowe (20)

Favorite romance book

A to łatwe. Nie wiem czemu (guglałem) sprawia to taki problem innym. W literaturze dość ci dobrych romansów. Od banalnie oczywistych (Romeo i Julia), miłych czytelnikom fantastyki (długie, istotne wątki w Hyperionie i SilmarillionieWładcę pomijam, bo rację miał chyba Auden pisząc do Tolkiena, że w związku Aragorna i Arweny brak dramatyzmy), wreszcie dzielących się z nami starą prawdą, że nie ma gorszej rzeczy dla mężczyzny, niż zakochać się w pustaku (Lalka), a dla kobiety – wierzyć, że miłość obali porządek klasowy (taki hint dla KryPola, jak na nowo odczytać Trędowatą).
Najwięcej jednak pożytku popłynie z Wyzwania, jeśli znajdę jakieś nieoczywiste przykłady. Coś, o czym się nie pamięta, bo umyka naszym oczom, kiedy wodzimy nimi po półkach.
Na pewno więc Obcy przyszedł na farmę Miki Waltariego. Najbardziej znanego fińskiego pisarza pamięta się głównie za jego powieści historyczne. Tymczasem pisywał też rzeczy współczesne. Obcy... to opowieść o trójkącie miłosnym między żyjącym w położonym na odludziu gospodarstwie małżeństwem, a szukającym pracy włóczęgą. Książka trudna do opowiadania, bo najważniejsze jest w niej zakończenie, a nie chcę psuć przyjemności, spojlerując. W każdym razie: jak ktoś chce przeczytać ponurą, skandynawską powieść o miłości, zbrodni i obowiązku z mocnym uderzeniem na końcu – niech biegnie po Obcego... do biblioteki.
Moim drugim wyborem będzie opowiadanie Yukio Mishimy (wymieniałem go parę dni temu na liście moich ulubionych pisarzy) Umiłowanie ojczyzny, w Polsce do przeczytania w zbiorze Zimny płomień i antologii Tydzień świętego mozołu. W przeciwieństwie do Waltariego, Mishimę można spojlerować do woli. Sam zresztą wykłada karty na stół w pierwszym akapicie:
Dwudziestego ósmego lutego 1936 roku, to jest trzeciego dnia od Wydarzeń 26 Lutego, porucznik służby czynnej Pierwszego Gwardyjskiego Pułku Piechoty Takeyama Shinji, do głębi wzruszony tym, że jego najbliżsi przyjaciele już na początku puczu przyłączyli się do zbuntowanych oddziałów, wstrząśnięty sytuacją, która nieuchronnie prowadziła do bratobójczych starć między żołnierzami Armii Cesarskiej – dokonał w ośmiomatowym pokoju swojego domu w Aoba-cho w dzielnicy Yotsuya rytualnego samobójstwa, rozcinając sobie brzuch mieczem wojskowym, a w ślad za nim odebrała sobie życie jego żona, Reiko. Pożegnalny list porucznika zawierał jedno tylko zdanie: "Niech żyje Armia Cesarska!". Reiko zaś w swoim liście prosiła rodziców o przebaczenie, że wbrew nakazom lojalności odchodzi przed nimi, i kończyła słowami: "Nadszedł dzień, który dla żony żołnierza musiał nadejść". Straszny to był koniec szlachetnej, bohaterskiej pary i, doprawdy, najsroższych nawet bogów poruszyłby do łez. Dodajmy jeszcze, że w chwili śmierci porucznik miał lat trzydzieści, jego żona – dwadzieścia trzy, a od zawarcia przez nich małżeńskiego związku minęło niespełna pół roku.
Cały Mishima: życie, śmierć, miłość, seks. Dziewięćdziesięcioprocentowe pokrycie tematów, o których pisał. Kontrowersyjny wybór na książkowy romans, ale miło czasem poprowokować.
Na podstawie opowiadania powstał półgodzinny film, który można oglądnąć na youtubie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz