sobota, 28 kwietnia 2018

Trzy pokolenia wiedźmińskie

Taka mała rozkmina na kanwie tego, że Sapkowski prawdopodobnie napisze kolejną książkę w rodzaju Sezonu burz.
Pomyślałem, policzyłem i stwierdziłem, że w Polsce czytelników cyklu wiedźmińskiego można podzielić z grubsza na trzy pokolenia.
Pierwsze pokolenie, to ludzie, którzy o Geralcie czytali równolegle z pierwszymi wydaniami począwszy od premiery Wiedźmina w numerze grudniowym miesięcznika Fantastyka w 1986. Ludzie z pokolenia pierwszego to właśnie ci, którzy najbardziej lubią opowiadania, do sagi podchodząc z rezerwą tym większą, im późniejszy tom. To oni uważają, że Sapkowski rozmydlał swój genialny pierwotny pomysł.
Drugie pokolenie to ci, którzy przygodę zaczęli, kiedy wszystko było już gotowe. Ja sam jestem z tej grupy. Dla mnie Wiedźminy to siedmiotomowa całość, od której co najwyżej odstają pierwsze opowiadania. Jakby toczące się w nieco innym świecie. Dzikszym i mroczniejszym (w przeciwieństwie do wchodzących w odpowiednik naszej nowożytności Czterech Królestw z Sagi).
Wreszcie trzecie pokolenie stworzyły gry. Nie miałem jeszcze okazji, ale z chęcią przekonałbym się, jak wygląda odbiór cyklu przez ludzi, którzy czytali je równolegle z grą, bądź wręcz po zakończeniu Dzikiego gonu. Ciekawe jak to wpływa na recepcję.
W tytule pisałem o trzech pokoleniach, ale już mogę założyć, że wkrótce wyrośnie nam czwarte — serialowe.

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Sezon nagród albo kryzys krótkiej formy

Dziś o wczesnych godzinach rannych pojawiła się lista książek nominowanych do Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego:
  1. Rafał Kosik  –  Różaniec
  2. Anna Kańtoch  –  Niepełnia
  3. Paweł Majka  –  Wojny przestrzeni
  4. Elżbieta Cherezińska  –  Płomienna korona
  5. Paweł Majka  –  Berserk
  6. Jarosław Grzędowicz  –  Hel3
  7. Zygmunt Miłoszewski   –  Jak zawsze
Niniejszym sezon polskich nagród literackich możemy uznać za rozpoczęty. Nieco wcześniej, bo w Wielką Sobotę ogłoszono nominacje do Hugo. Wkrótce, bo 30 kwietnia, mija termin zgłaszania nominacji do Zajdli.
W przypadku Żuławi widzimy, że Kosikowi jak na razie udał się powrót po latach do fantastyki dla dorosłych. Kańtoch to, wszyscy wiemy, etatowa zwyciężczyni (2 Żuławie i 3 nominacje, 5 Zajdli 5 nominacji). Po piętach depcze jej Majka (2 Żuławie i 3 nominacje do Zajdla), autor młodszy stażem, ale bardzo lubiany i przez fanów, i przez krytyków. Dziwi pojawienie się Grzędowicza — Hel-3 dość powszechnie uważa się za książkę poniżej jego możliwości (zresztą sam się przyznał, że pisał podczas walki z blokadą twórczą). Ciekawe jest pojawianie się wśród nominacji pisarzy spoza fandomu — Cherezińskiej i Miłoszewskiego.
Nie wiemy, jak zadecydują jurorzy, ale do tej pory regułą (z dwoma wyjątkami — Chochołów w 2011 i Czarnego w 2013) było, że mając książkę z pogranicza i fantastykę bardziej standardową, wybierali to drugie. Stawiałbym więc z w tym roku na Kosika. Trochę w ciemno, bo jeszcze go nie przeczytałem, ale Kańtoch jest zbyt dziwna, a Majka zbyt popowy[1] jak na dość zachowawcze gusta jurorów. Prawdziwą sensacją byłoby zwycięstwo Cherezińskiej lub Miłoszewskiego.
Ale to tylko zgadywanki w rodzaju rozważań, na ile nominacje do Żuławi przełożą się na Zajdle, skoro elektorzy są również aktywnymi działaczami fandomu. Ciekawsze wydaje się rozważenie opinii przewijającej się już tu i ówdzie — że 2017 był słabym rokiem dla polskiej fantastyki.
To oczywiście bardzo subiektywne wrażenie, bo nie ma chyba nikogo, kto przeczytałby wszystko[2]. Nieoficjalna lista przygotowana przez ekipę Zewu Zajdla[3] podaje 120 powieści i 413 opowiadań[4]. Niemniej nie przypominam sobie, żeby rok temu przydarzył się jakiś szeroko komentowany tekst. Jakby wypłaszczyło nam gatunek. Podejrzewam, że wśród mniej znanych, początkujących autorów kryje się jakaś perełka (mam do nadrobienia właściwie całą, prócz Krajewskiej i Ochnika, zeszłoroczną produkcję Genius Creations), ale przy obecnej nadprodukcji trudno zostać zauważonym. Mają z tym problem nawet doświadczeni autorzy — wyobrażacie sobie, że do tegorocznych Reflektorów (przyznawana na Pyrkonie nagroda NF dla dla talentów pisarskich, które jeszcze nie porwały tłumów, ale wkrótce to zrobią) nominowana została Agnieszka Hałas[5]? Tak, ta Agnieszka Hałas, która debiutowała w Feniksie w 1998.
Wychodzi więc na to, że samych starych wyg jest za mało, żeby podtrzymać fantastykę, a młodzi mają problem z przebiciem się. Podejrzewam, że kluczem może być spadek znaczenia opowiadań.
Kiedyś opowiadania wyznaczały nowe trendy i dawały możliwość zabłyśnięcia debiutantom. Obecnie nie było, nie przypominam sobie tekstu, który wywołałby poruszenie na miarę Wiedźmina, Złotej galery, Noteki 2015, Księgi Besławii[6]. Nie wiem, dlaczego tak jest. Autorzy, nawet młodzi stażem, oszczędzają sił i wyobraźni na powieść? A może krótką formę też dopadł kryzys nadprodukcji i posegmentowania rynku? Zwróćcie uwagę, że mimo istnienia dwóch ogólnopolskich czasopism (do NF dołączył Fantom) większość z mrowia tytułów wyszczególnianych na liście pomocniczej ukazała się gdzie indziej — w zinach, niszowych antologiach, zbiorach autorskich.
Czyżby "nieciekawy rok 2017" był zapowiedzią ostrego kryzysu? Z chęcią porozmawiałbym o tym na Polconie.

[1] Ponadto był już laureatem dwa i trzy lata temu. W tym więc bez żalu może dostać złote albo srebrne wyróżnienie.
[2] Znam osobę, która czyta wystarczająco szybko, ale nawet ona musiałaby podzielić uwagę pomiędzy fantastykę a rzeczy czytane zawodowo.
[3] Bardzo pozytywna inicjatywa. W skrócie: czytaj, nominuj, głosuj. Szczegóły na fejsie.
[4] Znajdziecie ją tutaj.
[5] Pozostali nominowani to Rafał Cichowski, Grzegorz Gajek, Marcin Kowalczyk, Magdalena Kucenty, Marcin Podlewski i Istvan Vizvary.
[6] Wiem, że pewnie mało kto czytał to opowiadanie Jewgienija Olejniczaka, bo ukazało się w Fantasy & Science Fiction i nie było wtedy jeszcze dorocznych darmowych antologii-ebooków. Niemniej w mojej bańce było omawiane, więc się liczy.


czwartek, 5 kwietnia 2018

Projekty Jacka Dukaja. Suplement.

Ha! Popularność poprzedniego wpisu mnie zadziwiła. Tylu wyświetleń nie miałem od czasu inwazji botów sprzed kilku lat. Winić mogę kolegę, który podrzucił linka na Facebooka. Sprawdza się pogląd, że blogosfera nie działa już samoistnie i jeśli chcesz być czytany, musisz się sprzęgnąć ze społecznościówkami.
Tyle o mnie. Chciałbym dziś uzupełnić poprzedni wpis. Wtedy urządziłem podróż do przeszłości, by skatalogować obietnice Dukaja, z których się nie wywiązał. Dziś chciałbym wytłumaczyć o co chodzi ze wspomnianymi na marginesie tajemniczymi projektami.
Pomysł ten wpadł mi do głowy, kiedy zabierałem się do gniewnej recenzji Serca ciemności. Recenzji ostatecznie nie napisałem, bo rzetelna analiza spolszczenia conradowskiej powieści była zbyt czasochłonna, ale już pobieżny resercz pozwolił zauważyć jedną ciekawą rzecz. Premierze Serca ciemności towarzyszył cały szereg innych rzeczy: esej Dukaja w kwartalniku Książki, debata z Magdaleną Heydel i Maciejem Świerkockim podczas Conrad Festival, wywiad dla Dwutygodnika oraz szereg pomniejszych wystąpień, których nie zdążyłem skatalogować, bo w dzisiejszej sieci wszystkie ginie w feedzie.
Wszystkie te rzeczy nie były tradycyjną aktywnością promocyjną wokół nowej książki, ale odautorskim komentarzem. bez którego sens, po co właściwie i dlaczego w taki sposób  Dukaj przełożył Heart of Darkness mógłby zostać niezauważonym. Bo co byśmy mieli? Motto pożyczone ze wstępu do Murzyna z załogi "Narcyza", buńczuczny blurb z tyłu okładki (To nie translacja, to trans-fuzja!) i ekstrawagancki styl, każący Dukajowi wrzucać do XIX-wiecznego Kongo mieszający współczesne słownictwo (Korporacja), archaiczne słownictwo (buntowniki) i onomatopeje rodem z Janusza Christy (Mpomm!). Żeby to wszystko zrozumieć, czytelnik musi zdobyć archiwalny numer Książek i doczytać esej Żyj mnie. Dziw, że nie dodano go do książki jako posłowie tłumacza. Czy tam spolszczacza.
To nie pierwszy taki przypadek. Od ponad dekady Dukaj nie napisał książki samodzielnej, to jest takiej, którą możemy wziąć z półki, przeczytać i przemyśleć, bo między okładkami zawarte zostało wszystko, czego potrzebujemy. Taki był Lód, Inne pieśni i pozostałe[1]. Natomiast gdzieś od Wrońca i Króla bólu[2] zaczął Dukaj obudowywać swoją twórczość, niby jakąś katedrę[3], przyporami wyjaśnień, przypisów i manifestów.
Dlatego zaczynam przychylać się do poglądu, że obecnej działalności Dukaja nie da się odmierzać —  jak u pisarzy — tytułami kolejnych wydawanych powieści i opowiadań. On teraz tworzy projekty. Każdy projekt to pakiet składający się z manifestu programowego, objaśnień oraz utworu prozatorskiego, który jest ilustracją/wdrożeniem tez manifestu. Pierwocinę[4] widzieliśmy przy okazji Linii oporu i Wrońca. Starość Aksolotla i Serce ciemności to już projekty prawie na całego — Dukajowi zostało przełamać się i wydawać kolejne projekty w jednym pakiecie, żeby czytelnicy nie musieli biegać i zbierać poszczególnych elementów.
Co ciekawe, Dukaj, choć kojarzony ze skakaniem od tematu do tematu oraz z niespełnianiem obietnic, jest szalenie konsekwentny. Serce ciemności wypełnia założenia książki 2.0 lepiej niż będący jej manifestem Aksolotl (który ludziom prostym jak my mógł wydać się ebookiem z przypisami i ilustracjami). Z kolei Aksolotl wyglądał, jak wyglądał, bo dopiero po wywaleniu infodumpów poza narrację mógł być formą literatury postulowaną przez Serce — transferem przeżyć[5].
Serce ciemności jest więc składnikiem projektu Starość Aksolotla, a Starość składnikiem Serca. Czy takie odwoływanie się do samej siebie, zjadanie własnego ogona nie przypomina rekurencji? Jeszcze się okaże, że Dukaj nie pisze tej zapowiadanej od paru lat powieści, ale ją żyje.

P.S.: Już po wrzuceniu tego tekstu wyguglałem, że Starości Aksolotla też towarzyszył esej-manifest, Bibliomachia w Książkach. Magazynie do czytania 1/2015. Pewnie czytałem, kiedy wyszło, ale potem zapomniałem.


[1] Czasem nawet lepiej było nie wiedzieć, czy książka z czymś koresponduje — Czarne oceany i Perfekcyjna niedoskonałość nie wydają się tak bardzo oryginalne odkąd wreszcie spolszczono Diasporę Egana.
[2] Oczywiście nie całego, bo tylko Linia oporu i Oko potwora są datowana na po Lodzie. Ponadto to Linia... funkcjonuje jako kolejny Kolejny Przełomowy Tekst Dukaja, podczas gdy Oku potwora przypadła rola hołdu Lemowi i niczego ponadto.
[3] Już drugi niski żarcik o Dukaju, jaki wymyśliłem. Hi hi.
[4] Kolejny niski żart.
[5] A przeżycia mamy USŁYSZEĆ, POCZUĆ, a nade wszystko — ZOBACZEĆ. Wszystko więc, czego nie da się wyrazić wariacją przeżyć zmysłowych, wylatuje.