poniedziałek, 30 listopada 2015

Projekt Pratchett (4): Mort

Myślałem o tym, czy wpisu mortowskiego nie poświęcić temu, jak Pratchett tworzy uniwersum, jak na ciągu anegdot krystalizuje się Świat dysku. Ale nie, na to czas przyjdzie gdzieś w okolicach Straż! Straż! No, macie rację, zmieniłem plany przez tę kioskową kolekcję, która niedawno trafiła do sprzedaży. Macherzy z Prószyńskiego mieli dobry pomysł, żeby zacząć od cyklu o strażnikach miejskich.
Ale przejdźmy do Morta. Od mojego poprzedniego (czyli wcześniejszego, niż inaugurowany na początku roku cykl) kontaktu Dyskiem minęło wiele lat. Pamiętałem jednak niejasno, że każdy z podcykli miał jakieś stałe elementy, obecnie w każdej (lub prawie każdej) książce. W przypadku Rincewinda były to wszelkie awantury i gonitwy, zaś w każdej porządnej odsłonie cyklu o Śmierci głównego bohatera musiało na pewnym etapie zabraknąć, więc obowiązek ratowania świata spadał na barki osób do tego kompletnie nieprzygotowanych – i jednocześnie (współ)odpowiedzialnych za całe to zamieszanie. Tak też jest w Morcie.
Czy coś więcej? Chyba powinienem ogłosić swoją porażkę. Trzy poprzednie Pratchetty podobały mi się bardziej. Od Morta się odbiłem. Widać to choćby po szmacie czasu, jaki minął od poprzedniego tekstu z cyklu. Może to wina śmierci autora, której kontekstu nie dało się ominąć? Nawet próbowałem jakoś to połączyć, ale lepiej chyba poczekać – przez trzydzieści lat pisania Pratchett pewnie przemyślał kwestie przemijania dogłębniej, niż w pierwszej książce o dyskowej kostusze.
Odbiłem się od Morta. Mort mnie nie kupił. Książka z wyjątkowo mętnym zakończeniem. Ale to można zrozumieć i należy wybaczyć. Na sprawach ostatecznych wykładali się najlepsi.
Zacząłem już czytać Czarodzicielstwo. Rincewind znowu objeżdża pół świata z powodu magicznej awantury. Nic oryginalnego, ale na tamtym etapie to sir Terry'emu wychodziło lepiej.

czwartek, 12 listopada 2015

Serialkon 2015

Tytuł chyba tłumaczy brak nowych postów ostatnimi czasy. Intensywnie przygotowuję się na drugą już edycję Serialkonu. Ponieważ w sieci zawisł już program, mogę ogłosić, co takiego przyszykowałem.
Konwent odbędzie się w przyszły weekend, w budynkach Małopolskiej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej.
W Sobotę zacznę już o 12.00 na pierwszym piętrze Arteteki (taka wypasiona nowoczesna czytelnia naprzeciwko starego budynku) będziemy rozmawiali z Szymonem Żakiewiczem i Radosławem Polańskim o nostalgicznych serialach naszego dzieciństwa. Sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie, bo trzy dzieciństwa plus moja skleroza to zaczyn wesołej przekomarzanki.
O 14.00 w tym samym miejscu wezmę udział w panelu pt. II Wojna Światowa w serialach. To w sam raz wstęp do niedzieli, kiedy to
o 13.00 w sali B budynku głównego wygłoszę (jak to pompatycznie brzmi) prelekcję Poszli za rodinu w boj, czyli współczesne rosyjskie seriale wojenne. Nie jest to może topowy temat, ale materiału znalazłem tyle, że do końca życia mógłbym oglądać tylko rosyjskie seriale. Serio, Rosja to nie jest nieznany serialowy ląd. To cały kontynent.
A nieco później, bo o 16.00, w sali B na drugim piętrze budynku głównego poopowiadam jak Psy prowadzą śledztwo. Psy, czyli polska policja, bo rzecz dotyczyć będzie tego, co w krajowym kryminale piszczy (a piszczy coraz głośniej).

Jak widać, robię głównie prelekcje przeglądowe. Trochę chyba boję się uderzać z jakąś tezą, którą musiałbym potem uzasadniać. Na szczęście Serialkon to siedem punktów programu równocześnie przez dwa dni. I to za darmo. Z zagranicznymi gośćmi. Tylko jechać.