sobota, 26 października 2013

Stosik

Podobno każdy szanujący się bloger książkowy musi wrzucić zdjęcie tzw. stosiku. Jakoś nigdy mi się nie chciało. To książki nabywałem w dużych odstępach czasowych i zebranie ich do kupy wydawało mi się jakimś rodzajem przekłamania, to ręka mi latała jak śmigło i nijak nie potrafiłem uzyskać ni śladu ostrości. No ale tym razem wyszło. Takie rzeczy kupiłem. Cztery wczoraj, dwie nieco wcześniej, ale na tyle niedawno, że to właściwie jedna dostawa.



  • Jerzy Stefan Stawiński – Scenariusze filmowe. Stawiński był jedną z najlepszych rzeczy, jaka zdarzyło się polskiemu kinu. Wystarczy obejrzeć Eroicę, Zezowate szczęście, Zamach czy Człowieka na torze. Niestety, z tego samego powodu mało kto widzi go jako pisarza. Szkoda, bo tekstom zamieszczone w tym bliżej formą do opowiadań.
  • Szczepan Twardoch, Przemysław Bociąga – Sztuka życia dla mężczyzn. Nie mogłem nie kupić książki polecanej przez serwis demotywatory.pl i Oliviera Janiaka. Ciekawostka: w motto wkradł się błąd: bohater skeczy Monty Pythona nazywa się Artur Putey, nie Pewtey.
  • Ernst Jünger – Węzeł gordyjski. Mam już Publicystykę polityczną, czemu więc miałbym nie kupować kontynuacji. Swoją drogą dziwne, że chociaż w ostatnich latach Jüngera wydaje się u nas masowo (Robotnik, narkotyczne Przybliżenia, teraz Węzeł), nikt nie pokusił się żeby wreszcie przybliżyć nam jego powieści. Ale widać taki los europejskich prozaików XX wieku. Cenimy ich tylko za non-fiction.
  • Wit Szostak – Fuga. Wczoraj wyłuszczyłem agrafkowi teorię: Kalicińska (mam nadzieję, że śledzicie najgorętszy od lat spór w polskiej literaturze) i w Polsce docenia się wyłącznie książki ponure i pełne rozpaczy. Dlatego wydawca zrobił wyjątkowo brzydki numer, pisząc na okładce Fugi "pełna ciepła i humoru opowieść o przegranym życiu". Powinno być "pełna smutku i rozpaczy opowieść o przegranym życiu" – wtedy Wit na pewno dostałby Nike, na którą w końcu zasługiwał.
  • Stanisław Cat-Mackiewicz – Polityka Józefa Becka. Lepszy jest oryginalny tytuł widniejący na froncie (O jedenastej – powiada aktor – sztuka jest skończona), ale widać wydawca uznał, że potencjalny nabywca oczekuje konkretu. Samą książkę można by skomentować błyskotliwą grą słów "beka z Becka", gdyby nie poważny temat, jaki podejmuje.
  • Stanisław Dygat – Pożegnania. Bardzo lubią prozę Dygata. I film był nawet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz