piątek, 28 maja 2010

Ciuchy

Natchnęło mnie coś przy sprzątaniu szafy. Stos starych koszul męskich, głownie różowych, łososiowych i żółtych, przywołał wspomnienia. Jak ciasteczko z dwudziestej strony Prousta.
Widzę to od razu, gdy dokopię się do swoich zdjęć z wczesnej podstawówki, czy nawet przedszkola. Matko, jak ja wtedy byłem ubrany. Nie to co teraz – czasem, gdy do autobusu wpakuje się szkolna wycieczka, stwierdzam że ubrania dzieci są w porządku. Droższe, tańsze, ładniejsze i brzydsze, ale wszystko w granicach przyzwoitości.
Inaczej ze mną. Straszliwa kolorystyka, wszystko za duże, powyciągane, mnóstwo swetrów i dresowych bluz. Myślałem, że winna jest rodzina z Ameryki. Za komuny paczki z Massachusetts były czymś, ale przychodziły jeszcze w latach 90, przez co zmuszony byłem w łazić w czymś prawie na rozmiar i przesuniętym w czasie o dekadę.
Hipoteza padła przy przejrzeniu zdjęć zbiorowych. To samo. Czapy z pomponami, dresy z nadrukami, dzianina we wszystkich kolorach tęczy oraz mutacja fryzury na czeskiego piłkarza. Tym razem krótkie na przedzie kończyło się trójkątnym ogonkiem. Słowem: dzieci wojny ubrane w szmaty, które Czerwony Krzyż łaskawie przywiózł do obozu uchodźców. W latach 90 Angelina była młoda, więc szansa na adopcję też odpadała.
Tym razem mógłbym zwalić winę na miejsce zamieszkania, robotniczo-inteligenckie gusta rodziców i bliskość bazaru. Ale zajrzałem do Sieci, gdzie wynalazłem zdjęcie znajomego. Gdy ja oglądałem smerfy, on kończył podstawówkę i łapał bakcyla skandynawskiego metalu. Do tego z krakówka. Ten to powinien być ubrany po ludzku.
Ale kicha. Znowu zobaczyłem dzieci wojny, tyle że starsze. Nie załapały się do partyzantki, bo zabrakło kałachów.

Niniejszym pierwsza połowa lat 90 jest dla mnie, pod względem mody damsko-męskiej, gorsza nawet od lat 80.

2 komentarze:

  1. Ja dzisiaj wyrzuciłem 6 zdekompletowanych skarpetek ze skarpecianych odmętów szuflady.

    W związku z czym przewiduje w najbliższym czasie odnalezienie się brakujących.

    O czym poinformowawszy cały świat kończę ten komentarz bez związku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niesparowane skarpetki wciskałem w szparę koło podkoszulków. Gdy przekroczyły masę krytyczną, skolapsowały do ładnych, jednokolorowych par.
    Uważam ten efekt za zjawisko kosmologiczne i kwantowe oraz zamierzam (gdy opracuję zagadnienie matematycznie) puścić artykuł do Science.

    OdpowiedzUsuń