poniedziałek, 10 maja 2010

Broniewski

Ja nie chcę wiele:
Ciebie i zieleń,
i zeby wiatr kołysał
gałezie drzew,
iżebym wiersze pisał
o tym, że…
każdy nerw,
każda chwila samotna,
każdy ból - jakże częsty, jak częsty! -
zwiastuje odchłań,
mówi : nieszczęsny….

ja nie chcę wiele,
ale nie mniej niż wszystko:
Ciebie i zieleń
i żeby listkom
akacji było wietrznie,
i żeby sercu - bezpiecznie,
i żeby kot się bawił firanką
jak umie
żeby siedzieć na jerozolimskim ganku
i nic nie rozumieć.

Pętacki wiersz
sam wiesz, że łżesz,
ale dlaczego tak boli, tak boli?
chyba już nic nie napiszę
w ogromną i groźną ciszę
schodzę powoli

ja nie chce wiele:
Ciebie i zieleń…


Broniewski zrobił sobie krzywdę tymi wszystkimi wierszami o Stalinie, górnikach i planie sześcioletnim. Krzywdę zrobiły mu szkoły, wałkując Bagnet na broń (takie polskie Guns of Brixton, zauważyliście?). Nie umniejszam oczywiście wagi jego kawałków żołnierskich czy rewolucyjnych, ale najlepszy jest Broniewski liryczny. Jak w powyższym Zielonym wierszu, jak w Ze złości, Szczęściu, czy moim ulubionym Przypływie. Tego ostatniego nie wrzucę, bo raz za długi, zaś poza tym mam do niego emocjonalny stosunek (bo przy czymśtak genialnym nie da rady inaczej). Możecie sobie wyguglać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz