piątek, 25 maja 2012

Krzywa stalówka

Trapi mnie przymus pisanie, jestem grafomanem. Ale z tych nieszkodliwych - mojej grafomanii nie towarzyszy przymus publikacji. Tyle dobrego. Niemniej nie piszę do lustra, mam bloga. Głównie o fantastyce. Czasem skrobnę o czymś innym, ale na tych innych rzeczach się znam słabo. O polityce nie pisuję bodaj w ogóle. Są jednak myśli, których nie zapisuję, choć się o to proszą. Te prywatne lub zbyt hermetyczne - najmojsze. Co z nimi?
Umyśliłem sobie prowadzić dziennik. Chociaż kiedyś ich nie lubiłem. Razili mnie pisarze, dla których intelektualne memuary - w moim skromnym odczuciu - były ucieczką od fabuły (o tym przy najbliższej okazji). Ale w końcu przeczytałem kilka w rodzaju Dzienników Kisiela czy Maraiego (Czytelnik powinien odpalić Twardochowi procent za promocję). To też jest kawałek literatury.
A więc dziennik. Nie będę go prowadził w byle zeszycie. Umyśliłem kupić sobie Moleskine. Prestiż i cena powinny mnie zmusić do notatek poważnych, przemyślanych, a nie jakichś głupot. W markowym notatniku pisze z kolei niczym innym jak wiecznym piórem. Mam jedno, z wygiętą stalówką. Trzeba będzie naprawić. Znalazłem nawet odpowiedni zakład w Krakowie. Tylko czy warto naprawiać takiego dziwnego Parkera z plastikowego pudełka i nieustalonego modelu? Jeżeli nie, to trzeba będzie poszukać w domu za przedwojennym piórze po pradziadku.
Tak wyekwipowany będę mógł wreszcie zacząć spisywać dziennik prywatny. Ponieważ jednak nie nastąpi to zbyt szybko (powody podałem powyżej), trzeba się zabrać za pracę na linii bloga.
A zatem: o czym chcą p.t. czytelnicy przeczytać najpierw? O Masłowskiej czy Mackiewiczu? W razie czego rzucę monetą.

9 komentarzy:

  1. Poszukaj tego po pradziadku. To też powinno nieco bardziej zmuszać do notatek poważnych - bo jakże tu pisać niepoważnie piórem, które niegdyś dzierżył Twój znamienity przodek?

    A o czym ja chciałbym tu przeczytać? Ciężko powiedzieć, bo ani o Masłowskiej ani o Mackiewiczu pojęcia wielkiego nie mam. Więc o obu chętnie coś się dowiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masłowska, pff. A co z tym Sapkowskim? ;)
    Od biedy może być Mackiewicz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja skapitulowałem i nie próbuję stopić się z nie swoimi pokoleniami: najmojszy dziennik trzymam w pliku .odt.

    OdpowiedzUsuń
  4. dla mnie to kwestia dopasowania techniki i materiału do dzieła. Zwyczajnie nie widzi mi się pamiętniczek na twardym dysku.
    Mack czy Masł?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam gdzieś jeszcze starszą ode mnie, pożółkłą kartkę, na której -- piórem -- twierdziłem, że pisać trzeba czymś i na czymś, i że co prawda przerzucę adnotację dla porządku do komputera, ale w miarę możliwości skrobać będę na papierze. Mam też całkiem sporo spisanych na maszynie. Ale, powiadam, skapitulowałem, nie umiem ręcznie, jestem najwięcej piszącym analfabetą, jakiego znam. Masł, o Mack się dość naczytałem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisanie piórem kojarzy mi się z horrorem poplamionych palców zaciskających się chińskim piórze, którym to mozolnie próbowałem kaligrafować ładne literki w zeszycie w linie w pierwszej klasie podstawówki. Przegrywałem, bo już wtedy, choć nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, byłem dzieckiem cyfrowych edytorów tekstu - jedynego narzędzia służącego pisaniu, które umożliwiało innym odcyfrowanie mojego pisania. Uraz do pióra w każdym razie pozostał.

    I może właśnie przez niego nie dostrzegam magii piór po dziadku skrobiących głębokie myśli na pożółkłym papierze odnalezionym na strychu. Jeśli pomoże Ci to odnaleźć klimat, to w porządku. Bacz jednak, byś nie wpadł w pułapkę budowania klimatu, jak ci, którzy piszą wyłącznie przy określonej muzyce i temperaturze oraz przy określonym świetle, a w piwnicach zakopują kolejne ciała żon, dzieci, sąsiadów i listonoszy, którzy przeszkadzali im w nabożnym skupieniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, teraz zauważyłem, że zapomniałem o jednym. Dukaj napisał, że wieczne pióro wyrabia charakter pisma i umysłu. A właśnie za takie mądrości kocham SF.
    BTW, te słynne chińskie pióra, na które i ja się załapałem, mają ciekawą historię. W Szanghaju była fabryka Parkera. Po rewolucji znacjonalizowano ją razem ze wzorami przemysłowymi, więc te pisadełka z charakterystycznie schowanymi stalówkami były kiedyś ostatnim krzykiem mody. Dzięki Mao trafiły pod polskie strzechy.

    OdpowiedzUsuń