środa, 2 lutego 2011

J'accuse was, transhumaniści!

Na pierwszym roku studiów, na kursie fizyki, miałem wykład o obróbce danych. Między innymi miałem podaną formułę matematyczną, jak wyniki pomiaru aproksymować do zależności liniowej.
Jakieś dwa tygodnie później odbyło się laboratorium, na którym miałem sprawdzić prawdziwość wzoru. Był prawdziwy, wyniki za to wyjątkowo nie pasowały. Wyliczona funkcja liniowa (y=ax+b) miała niezerowy współczynnik c, co kompromitowało: albo prawo Ohma, albo mnie. Ponieważ nie było możliwości powtórzenia eksperymentu, a nie uznałem, że doktór uwierzy prędzej Ohmowie niż Ziucie, dopuściłem się sztuczki. Wziąłem linijkę i poprowadziłem na wykresie piękną prostą przecinająca punkt (0,0). Wynik obliczeń poprawiłem, przesuwając przecinek tak, by problem można było zaniedbać.

***
Odkąd przeczytałem po raz pierwszy o transhumanistach, czułem instynktownie, że to podobne przekrętasy, co ja. Biorą wykres wzrostu mocy obliczeniowej komputerów, przy pomocy umiejętnie podstawionej linijki tuningują prostą. Prosta przebija sufit, a transhumaniści z dumą oświadczają: "to nie ja, to Osobliwość".
I nie ma w tym złej woli. Współczesny racjonalizm-scjentyzm zaspokaja wszystkie duchowe potrzeby człowieka za wyjątkiem Życia Wiecznego. Trzeba więc było wymyśleć przynajmniej namiastkę. Erzac.

***
Dlaczego to piszę?
Ano w najnowszym Czasie Fantastyki (1(26)/2011) Jacek Dukaj bierze na recenzencki warsztat Zendegi Grega Egana. Powieść ciekawą (między innymi) dlatego, że Egan, jeden z twórców transhumanistycznego SF, odżegnuje się od swojej wcześniejszej twórczości. A Dukaj, polska inkarnacja Egana, robi to samo.
To mówił Dukaj w 2009, w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego:
Czy technologie (genetyczne, informatyczne, neurologiczne) wyjmujące człowieka spod władzy przyrody i oddające go w całości w jego własne ręce wejdą do użytku za lat 20, 50 czy 100 – to nie robi większej różnicy; ważna jest sama możliwość owej rewolucji. Nie ma też znaczenia, czy to się komuś podoba, czy nie – nie można zadekretować takich czy innych trendów technologicznych

Ostre, nie? W wywiadzie dla Katedry JD (robionym mniej więcej w tym samym czasie) trochę się mityguje:
Przede wszystkim odróżnijmy wizje literackie od diagnoz cywilizacyjnych. W tych pierwszych mogę sobie rozgrywać rozmaite warianty możliwych przyszłości dodając twarde zmienne niezależne (np. o redukowalności świadomości człowieka do procesów zerojedynkowych) – ważne jest tylko, żeby to wszystko trzymało się kupy, było spójne wewnętrznie. Ale rozumiem, że rozmawiamy o perspektywach TS w drugim ujęciu.

Wówczas można mówić co najwyżej o trendach i to w ten sposób: to jest mało prawdopodobne, to bardziej, a to nieuchronne.

Nieuchronnym wydaje mi się wyzwolenie człowieka z form zdeterminowanych ewolucyjnie, ze starego opakowania biologicznego. Czy to nastąpi za lat 50, 100 czy 400 – to już detal.

Sens jednak pozostaje taki sam: tak będzie i ma być. Transhumanizm, Osobliwość, to już dawno zdeterminowała logika. Niby jest jakaś szansa, że jednak nie, ale TAK BĘDZIE. I tylko jacyś technologiczni amisze uważają inaczej.
Dziś, w 2011, Dukaj piszee tak:
(...) cała wizja ląduje na śmietniku SF gdzieś obok pozytronowych [sic!] robotów Asimova. To pewny sygnał, iż nastąpił paradigm-shift, zmiana kluczowych punktów odniesienia: padają niby te same słowa, te same idee, lecz z jakiegoś powodu trudno je już brać na serio, obróciły się we własną parodię. I najczęściej nie sposób wskazać żadnego konkretnego punktu przełomu, żadnej argumentacji, która obaliła poprzednie rozumowania; zmiana zaszła poza rozumem. Coś przepływa w powietrzu, inaczej pachną kwiaty, inne kolory lśnią na ulicach. Była Technologiczna Osobliwość, nie ma Technologicznej Osobliwości. (...)czy była to rozsądna ostrożność futurologa, czy raczej właśnie przejaw neofickiego optymizmu, zbywającego machnięciem ręki wszelkie praktyczne problemy techniczne? [o wcześniejszej twórczości Egana]

Nie sposób zastanawiać się, czy JD nie pisze jednocześnie osobie. Wszak jego to właśnie porównywano z Eganem. Perfekcyjna niedoskonałość i Czarne oceany, jak zauważył kiedyś Paweł Matuszek, czerpały mocno z twórczości Australijczyka (i nie był to ze strony Matuszka komplement).
Czyżby więc Jacek Dukaj odciął się od transhumanizmu?
Byłby to wstrząs na miarę odejścia polskich pisarzy od socrealizmu po Odwilży 1956 roku. Pobrzmiewa nawet podobna argumentacja (a raczej jej brak), podobna mętność stylu: zawiał wiatr, inaczej już pachnie, to jednak nie było dla mnie. Wczoraj obiektywna konieczność, dziś śmietnik idei.
Ale Dukaj nie był młodym piewcą, jak Szymborska albo Kapuścińskim. Wraz z Eganem byli prorokami tematu – każdy na miarę swojego obszaru językowego.
To by oznaczało przekręt stulecia. Większy byłby tylko wtedy, gdyby Ludwik XVI pierwszy zaczął burzyć Bastylię, potem wkręcił się do Jakobinów i zgilotynował Robespierre'a.

***
Nie czytałem całego Króla bólu, ale głosy z internetu sugerują, że odwrót ze starych pozycji zaczął JD już w Linii oporu. Ktoś nawet wprost powiedział (sprawdziłem – Ł na Zaginionej bibliotece), że Dukaj się z tym tekstem spieszył, aby dokonać polemiki z własną twórczością, zanim zrobi to ktoś inny. I jest w tym racja – sam postanowiłem się pobawić w prozaika, mam na dysku okruch zatytułowany Najpierwszy kontakt. Okruch, z którego już pewnie nic nie powstanie, bo i po co.
Nie warto dyskutować z Dukajem. Na każde swoje słowo ma przygotowaną samokrytykę. Jak porządny partyjniak.

3 komentarze:

  1. dukaj mówił w którymś wywiadzie, w Lampie, czy może w Esensji, nie pamiętam, że "Linia Oporu" to odpowiedź na "Możliwość Wyspy" Houellebecqa. A to jest jedna z pierwszych powieści z pogranicza SF, gdzie możliwość sukcesu transhumanizmu została wprost zanegowana. Ludzkość podjęła taką próbę. Próba skończyła się kompromitującą klęską. Kiedy czyta sie "Linię Oporu" widać, że wizja Houellebecqa musiała dać JD sporo do myślenia.

    Fauconnier

    OdpowiedzUsuń
  2. O, zapamiętam. Nie wiedziałem, a przyda się do Wielkiego Tekstu Przekrojowego. Jeśli tylko starczy mi czasu i chęci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Many people use substances to cope with the stresses
    of life. Many people need to do is touch the skin delicately or roughly with your hands to get him
    fired. As Black Berry does not allow any interception, the Centre sees this as a
    security threat, particularly in chronic at home skin lightening
    kidney disease is not always apparent.

    Feel free to surf to my blog post: Http://bleachingskin.info

    OdpowiedzUsuń