środa, 9 marca 2011

Żarty, żarciki

Pisałem już o chryjach, które targały fandomem w przeszłości. Ostatnio wymyśliłem własne. Będą w sam raz na zbliżający się prima aprilis. Blogaska czyta niewielu, więc raczej nie spalę pomysłów, a jest i szansa, że trafi tutaj ktoś władny do tego, by je wprowadzić w życie.

Agora wykupuje Fabrykę Słów. Nowym redaktorem prowadzącym fabryczne serie zostaje Wojciech Orliński. Taka operacja ma same zalety. FS dostaje zastrzyk pieniędzy i dostęp do rzesz nowych czytelników, którzy czerwony prostokącik Gazety Wyborczej traktują jako znak jakości. Z kolei żydomasoneria (a jakże!) będzie mogła, dzięki książkom Grzędowicza, Pilipiuka i Piekary, od maleńkości uczyć swych konsumentów jak pluć na Polaków.

Spadkobiercy Chandlera pozywają fandom. Przed nowojorskim sądem zostajemy oskarżeni o bezprawne wykorzystanie postaci bohatera chandlerowskiego. Niemożliwe, wielu pomyśli. Ale bądźmy szczerzy. Nie takie rzeczy działy się już na amerykańskich wokandach. A granica plagiatu jest niewyraźna. Twórcy popularnych seriali mają specjalnych asystentów, którzy sprawdzają, czy list od fana nie zawiera czegoś na kształt pomysłu albo fanfika. Bo jeszcze niewdzięcznik mógłby pozwać na miliony. Dalej: jeżeli kradzieżą jest wykorzystanie w grze wideo cudzego silnika graficznego, to czemu by nie można rozciągnąć tego na kognitywistyczny silnik bohatera literackiego? A jak wiemy, polska fantastyka z Chandlera zrzyna do granic przyzwoitości.

Lipny numer Nowej Fantastyki. Jeszcze za redaktorskiej kadencji Pawła Matuszka wykoncypowałem piracką gazetę, która do NF miałaby się jak buty Nekke do Nike'ów. Czyli podróbka na zasadzie, że nikt nie zauważy drobnych różnic. Niestety, wydawca tez wpadł na ten pomysł, konsekwentnie go realizując, o czym co miesiąc możemy przekonać się w kiosku.

M. John Harrison nie istnieje. Wymyślili go Paweł Matuszek z Andrzejem Miszkurką (stąd to eM z kropką). Potem do ekipy dołączył Konrad Walewski, który właśnie skończył był podobny projekt pod kryptonimem "John Crowley". Celem tej metaliterackiej zabawy jest sprawdzenie, jaka jest wytrzymałość fantastów na ściemę i jawne oszustwo. Mieville już dał się nabrać, teraz żartownisie czekają na reakcje komisji noblowskiej.

4 komentarze:

  1. Niezłe, ale niektóre wymagają dużych nakładów pracy do wdrożenia.
    Pierwsze mi przypomina też taki żarcik, w którym Powergraph wykupił Agorę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodać jedno do drugiego i wychodzi, że Powergraph pośrednio kontroluje Fabrykę... A to cwaniaki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Lipny numer Nowej Fantastyki. Jeszcze za redaktorskiej kadencji Pawła Matuszka wykoncypowałem piracką gazetę, która do NF miałaby się jak buty Nekke do Nike'ów. Czyli podróbka na zasadzie, że nikt nie zauważy drobnych różnic. Niestety, wydawca tez wpadł na ten pomysł, konsekwentnie go realizując, o czym co miesiąc możemy przekonać się w kiosku."
    Rispekt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram nosiwodę. Za lipny numer NF masz chłopie piwo przy najbliższej okazji. Tylko mi przypomnij.
    Szacunek.
    I ostatnie tez bardzo smakowite.

    OdpowiedzUsuń