Od siebie dodam odwołanie do historii. Na przełomie XIX i XX wieku doszło do polemiki między gigantami wczesnego SF: sędziwym Juliuszem Vernem i młodym H.G. Wellsem. Poszło o powieści Anglika.
Napisał Verne:
Przysłano mi jego książki i przeczytałem je (...). Jednakże nie widzę możliwości porównania między jego dziełem a moim. Nie postępujemy w podobny sposób. wydaje mi się, że jego opowieści nie opierają się zbytnio na naukowych podstawach. Nie, nie ma związku pomiędzy jego twórczością, a moją. Ja posługuję się fizyką. On fantazjuje. Ja wylatuję na księżyc w pocisku artyleryjskim wystrzelonym z działa. Tu nie ma żadnej fantazji. Od udaje się na Marsa [sic!] w pojeździe kosmicznym, który konstruuje z metalu nie poddającego się prawu ciążenia. To bardzo piękne (...) — ale pokażcie mi taki metal. Niech go dostarczy
Wells odpowiedział:
Niniejsze opowieści porónywano z działami Juliusza Verne'a... Gwoli ścisłości, nie ma jakiegokolwiek artystycznego podobieństwa między proroczymi odkryciami wielkiego Francuza, a przedkładanymi tu fantazjami. Jego twórczość dotyczyła prawie zawsze aktualnych możliwości odkrywczych czy wynalazczych, niektóre zaś z jego przewidywań okazały się zaskakująco trafne. Zainteresowania jego miały praktyczny charakter; pisał on i utrzymywał, że to czy tamto można zrealizować, choć współcześnie było to jeszcze mrzonką. Pomagał czytelnikowi uzmysłowić sobie, w jaki sposób można by tego dokonać, a także ile by z tego było pociechy, pożytku czy szkody. Wiele z jego pomysłów "przybrało realne kształty". Jednakże moje opowieści, zebrane tutaj, nie roszczą sobie pretensji do realności; są wytworem gry wyobraźni na zupełnie innej płaszczyźnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz