niedziela, 13 marca 2011

Varia marcowe

Wiosna to porządki. W trakcie takowych odkryłem, ile miejsca na półkach zajmuje rozmaity śmieć. Nie tylko dublety — a niekiedy i tryplety — Pana Tadeusza i Trylogii. Mnóstwo starych, często zniszczonych książek, przez które nie starcza miejsca na nowe Harrisony. Między innymi:

  • Martwe dusze Gogola. Jak zwykle bez sensu, bo tylko tom 2 i 3
  • Roger Maraiego. G-nurt, a pfe!
  • Mesjasz Schulza. Z paskudnymi ilustracjami autora.
  • Tajemnica Erwina Drooda Karola Dickensa. Jakiś kretyn wyrwał pół książki, pozostawiając w okładce tylko końcówkę.
  • Sowa w świetle dnia Dicka. Koszmarne bohomazy na okładce.
  • Wielka Starica Babla. Całą pełnia mądrości, jaką Żyd z miasta może mieć o kubańskich chłopach.


Chyba spylę ten towar na allegro. Ale kto go weźmie?

Z drugiej strony w ręce wpadł mi też stary informator konwentowy. Myślałem, że tylko ja się w rodzinie angażuję w takie zabawy. W każdym razie już pobieżna lektura pokazuje, że coś jest we wspominaniu "starego dobrego fandomu". Prelekcja Przybyszewskego o satanizmie i Grabińskiego o weird tales. Panel hard SF z zuławskim, Umińskim oraz (gość specjalny) H.G. Wellsem. Polcon Stanisławów 1912 musiał być niezłą imprezą. No i mieliśmy Kubina zamiast Siudmaka.

***
Żarty na bok. Nowa płyta PJ Harvey szokuje i zachwyca jeszcze bardziej niż White Chalk. Śpiewanie o wojnie (w tym przypadku pierwszej), podpieranie się poezją (w tym przypadku Eliotem) przypomina nasze Lao Che. W którymś z tygodników opinii recenzentka też to zauważyła i uznała za porażkę piosenkarki. Jak ktoś ma poczuwać się do porażki, to prędzej warszawka — tytanicznym wysiłkiem wybrnęli z papiesko-martyrologicznego bagna, by natrafić na kolejne. A imię jego Anzio, Somma, Gallipoli.
Szkoda tylko, że Let Shake England nie miało premiery miesiąc wcześniej. Słuchałbym, jednocześnie czytając W stalowych burzach Jungera. Niektóre książki mają swoje soundtracki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz