wtorek, 4 marca 2014

Gus Fring i android Calder, czyli o nie-ludziach

Przedwczoraj pisałem na przykładzie Detektywa o tym, jak w miejsce Zorro, Robin Hooda i Janosika stał się cynik-nihilista. Nawet jeden z zarzutów stawianych nieudanym Muszkieterom BBC jest taki, że trzej bohaterowie są zbyt mili i szlachetni, a nie jak Pan Bóg przykazał, mroczni, brudni i źli. Wszystkie te filmy i seriale przekazują nam następującą prawdę: pozbawiony złudzeń i uczuć (poza uczuciem odrazy do posiadających uczucia) to nadczłowiek. Pan sytuacji, król świata. Genialny strateg, który – kiedy inni pozwalali, by decydowały za nich sentymenty i emocje – opracował Plan.
Zaś jeśli miałbym wybierać, to mistrzem planowania był Gustavo Fring z Breaking Bad. Wiem, że BB skończyło się dawno temu i nikt o nim pewnie już nie pamięta, ale postać Gusa jest bardzo ważna. Był bowiem zgodnie z wyłuszczoną powyżej teorią nie do pokonania. Rozgrywał wszystkich na pięć ruchów do przodu, a kiedy pod koniec czwartego sezonu Walter z Jessem próbowali się od niego uwolnić, nie mieli szans. Choć Walter był ponadprzeciętnie inteligentny i potrafił kłamać jak z nut, dawał się ponosić emocjom i to rozbrajało podczas konfrontacji z nie-człowiekiem.
Jedynym, jak się okazało w finale sezonu, sposobem na pokonanie Gusa było znalezienie u niego chociaż jednego ludzkiego odruchu. I miał taki. W dawnych czasach bowiem był całkiem ludzki, ale zmienił się, gdy Salamankowie zabili jego pierwszego chemika (i – jak się delikatnie sugeruje widzowi – kochanka). I jedynym ludzką emocją Fringa jest nienawiść do starego Salamanki. Po odpowiedź, jak to Walter White wykorzystał, odsyłam do serialu. Ważniejsze jest to, iż koncepcja popkulturowego cynika-nihilisty skłąda się z dwóch założeń:
a) absolutny cynizm-nihilizm jest nie do pokonania;
b) człowieczeństwo prowadzi do porażki.
Konflikt rodem ze współczesnej popkultury możemy znaleźć w Rozprawie Lema. Podczas lotu do pierścieni Saturna przeciw Pirxowi (przyzwoitemu aż do poczciwości) staje chłodny i logiczny Calder. Postać jeszcze niebezpieczniejsza niż Fring, bo jako stworzony w laboratorium, android nie ma żadnych ludzkich atawizmów (humanizmów?). Jest stuprocentowo racjonalny. Ale Lem daje ludziom szansę. Calder przegrywa. Nie docenia "poczciwości ludzkiej, którą bezgranicznie gardził".
Może to polski mistrz fantastyki naukowej miał rację, nie amerykańscy scenarzyści. Może jest jeszcze nadzieja dla człowieka.

5 komentarzy:

  1. Ale czy nie jest to trochę nadzieja podobna do tej opartej na przekonaniu, że w Polsce żadni terroryści sobie nie poradzą, bo pogubią się w naszym bałaganie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie w tym cynizmie-nihilizmie, jako takim przecież mi bliskim, nie podoba się nie sama idea, choć jej urzeczywistnień jest już chyba za dużo, lecz jego totalność. Ja bym chciał zobaczyć, jak agent Cohle -- nawet jeśli te sceny miałyby być zupełnie kiczowate -- regularnie staje przed swoim małym, bezuczuciowym lusterkiem -- to lusterko to zresztą rewelacyjny pomysł -- i płacze. Taki Iwaszkiewicz detektywistyki -- z zewnątrz zły człowiek, ale jaki wrażliwy!

    PS Zapomniałeś chyba o zagubionych dwu dniach wyzwania :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czy on jest cyniczny, tak naprawdę? Mnie się wydaje, że on jest przekonany, że jego już tak naprawdę nie ma, że jest tylko coraz bardziej zużywającym się nosicielem misji. I idzie w to tak totalnie, że całe to wyniszczenie ciała alkoholem i innymi używkami służy głównie podkreśleniu tego: "mnie już nie ma". Tu nawet nihilizm nie pasuje, bo misja (MISJA), w którą się zmienił, wyklucza nihilizm.

      Usuń
    2. Pisałem to jeszcze przed obejrzeniem siódmego odcinka (teraz widziałem już wszystkie; SPOJLER: !!1!!!11!ŁAKAŁPAZ ELHOC ,AH), ale i tak miałem na myśli zarówno cynizm, jak i -- zwłaszcza -- nihilizm pojęte szeroko; wydaje mi się, że tak traktował o nich Ziuta; na pewno -- tak traktuję je ja, bo przy ich (nade wszystko nihilizmu) palecie znaczeń wąskie rozumienia prowadzą paradoksalnie do jeszcze większego pojęciowego chaosu.

      Usuń
  3. Co tu się upominać o zgubione dwa dni, skoro Ziuta w ogóle złamał kark samej idei wyzwania: zamiast krok po kroku doprowadzić czytelnika do kulminacji w postaci "a moją ulubioną książką jest", dał antykulminację czyli "eee, bo ja wiem".

    pozdrawiam
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń