Siedzę nad trzema tekstami na raz i jeden podgryza drugi. Pierwszy był tekst o Dukaju, sprytnie wykombinowany temat, bo wykorzystujący ostatnie miesiące ciszy przed Rekursją. Zastanawiałem się właśnie, jak z anegdoty rozwinąć się do pełnowymiarowego tekstu, kiedy przyszedł Pyrkon. Jak zwykle na nim nie byłem, ale czytałem relacje. Zwłaszcza te Strossa. I od razu zarysowała mi się przed oczyma wyobraźni koncepcja zaproponowana przez autora Accelerando: Worldcon w Polsce. Przecież sobie poradzimy. Pyrkon jest przeogromny, mamy doświadczenie kilku Euroconów (ostatni do spółki z Czechami i Słowakami w Cieszynie). Przed laty podobno Iwaszkiewicz marzył o Noblu, chwili, kiedy w Temps Modernes zaczną drukować streszczenia Twórczości (a nie odwrotnie), a Simone de Beauvoir usiądzie w kawiarni Czytelnika. Jemu się nie udało, my mamy szansę. Wszyscy ci autorzy, którzy jeszcze kilkanaście lat temu wydawali się odległymi gwiazdami, zasiądą do wspólnego piwa z naszymi, a wręczanie Hugo będzie tylko aperitifem do gali zajdlowskiej. Pomarzyć.
Ale tu przerwijmy, żeby nie spojlerować. Mam w zanadrzu jeszcze wpis o immersji w grach komputerowych. Ale to dopiero, kiedy zbiorę wystarczająco dużo materiałów. Byle zdążyć przed konkurencją.
I tak sobie skaczę między kilkoma pomysłami, w międzyczasie podczytując Kłamstwa Locke Lamory, drugi tom Kichota, Mgławicę Andromedy i Sańkję, kiedy wtem myślę, co wyróżnia fantastykę, od literatury, jak by to powiedzieć, normalnej. W czym jest jej siła. Otóż fantastyka ma moc brania tematu, który z łatwością dałby się zamknąć w formie żartu albo metafory, i rozgrywania go na serio, z pełną powagą, ani na chwilę nie tracąc rytmu, ani nie wygrywając fałszywej nuty. Woltyżerska sztuka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz