Ale, jak to często bywa, od artykułu ciekawsze są komentarze. W tym taki oto:
Świetne wieści. Właśnie myślałem o tym w zeszłym tygodniu.
Długo zwlekałem z czytaniem Solaris z powodu złych opinii o tłumaczeniu Czekałem, aż mój polski bedzie dość dobry.
Przy okazju, moja żona nienawidzi Solaris, gdyż jest lekturą obowiązkową w polskich szkołach i musiała uczyć się o niej do upadłego.(mam to samo z Zabić drozda). Zastanawiam się, czy kiedykolwiek dożyjemy czasów, gdy coś jak Gwiazdy moim przeznaczeniem albo Koniec dzieciństwa będą lekturami w Wielkiej Brytanii?
No pięknie. Nie dość, że facet uczy się polskiego bo chce przeczytać Solaris (okej, ma jeszcze polską żonę, ale przecież mógłby zatrzymać znajomość języka na poziomie pogawędki z połowicą, a nie celować w Lema), to jeszcze chwali nas, że powieść SF może być w Polsce lekturą.
A my żalimy się, że mamy getto.
Ale Solaris nie jest lekturą obowiązkową (wtf? Solaris? Lekturą obowiązkową? Gdzie i od kiedy?) z powodu ogólnopolskiego uwielbienia dla science fiction, tylko dlatego, że Lem odniósł sukces międzynarodowy, z którym z pisarzy powojennych porównywać można jeszcze chyba tylko Kapuścińskiego - innymi słowy, jest jednym z naszych nielicznych liczących się pisarzy, więc, science fiction czy nie science fiction, trzeba go było skrzywdzić i zrobić "Solaris" lekturą.
OdpowiedzUsuń(ale serio - kto śmiał? oj, może się zdarzyć, że przyszłe pokolenia będą "Solaris" nienawidzić równie mocno co ja "Pana Tadeusza")
moja mam na jakieś 90% miała Solaris jako lekturę. Inni mieli Pirxa, za moich czasów były Bajki robotów. Takie zmiany w obrębie twórczości jednego autora są częste (długo z Conrada przerabiano Lorda Jima, ja miałem już Jądro ciemności).
OdpowiedzUsuńJa wiem, ze Lem w szkole nie oznacza darzenia SF jakąś szczególną atencją, ale miło widzieć, jak ktoś sobie nas idealizuje :-D
Hmm, ja miałem Pirxa - w podstawówce, co uważam za absurd. Ale "Solaris" to absurd po stokroć większy; to zdecydowanie trudniejsza książka.
OdpowiedzUsuńNa Pirxa się nie załapałem. W gimnazjum mieliśmy bajki robotów — w związku z Krasickim i jego bajkami. Miałem też Starego człowieka i morze. W gimnazjum! Bessęsu.
OdpowiedzUsuńJa miałem "Bajki robotów", a ściślej "Wielkie lanie" w podstawówce i podobało się chyba, i jakoś wiele mi nie umknęło (też chyba, bo może mi się teraz mieszać). Pirx też niestraszny, myślę, choć kto to może wiedzieć, że pod koniec podstawówki niektóre kawałki są do łyknięcia. Ale oczywiście większość (wszystkie?) powieści Lema już nie. A jakieś traumy "bo coś było lekturą" są mi najpewniej całkiem obce -- niektóre się podobały, inne nie i tyle. Nie wyobrażam sobie znienawidzenie Schulza, Conrada, Dostojewskiego, Borowskiego tylko dlatego, że poznawałem ich przy okazji lekcyj. Choć i tak zgadzam się, że najlepszych knigów do szkoły szkoda.
OdpowiedzUsuńBo na pewne książki trzeba mieć odpowiedni nastrój. I wiek. Starego człowieka... w 2 gimnazjum nie zrozumiałem, a w liceum Hemingwaya czytałem na strzępy. Konopnickiej i Orzeszkowej (za wyjątkiem Gloria victis) nie znoszę, a z Lema obroniłem prezentację maturalną na max, punktów. Więc różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńAle Konopnicka i Orzeszkowa są po prostu kiepskie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytałem Solaris jak miałem lat około dwanaście (z własnej, nieprzymuszonej woli) i znudziło mnie okrutnie; drugi raz przed maturą - zachwyciło. "Zbrodnia i kara" w drugiej (chyba) klasie liceum podeszła średnio (przeczytałem, doceniłem, ale bez zachwytu), a "Idiota" czytany rok temu mnie zmiażdżył. Wiek ma pewien wpływ, jeszcze większy oczytanie - a i, wspomniany przez Ziutę, nastrój ma znaczenie.
OdpowiedzUsuńPołączenie (baaardzo częste w przypadku lektur): za wcześnie i z musu, jest dla wielu świetnych książek zabójcze.