Wokół przetacza się Historia, a my powoli wracamy w koleiny życia.
Mija równo pięć miesięcy, jak przytrafił mi się problem do rozwiązania. Jak przekonać do fantastyki osobę fantastyki nielubiącą, podkreślającą to wręcz. Harry Potter odpadł, bo osoba była dorosła. Na szczęście zanim przyszło do działania, okazało się, że osoby tej nie muszę juz zachęcać. Ani teraz ani nigdy w przyszłości.
Niemniej na płaszczyźnie teoretycznej problem pozostał. No bo czym by tu zaskoczyć kogoś, kto zna lub czuje podświadome hasło "eskapizm i fifoludki"?
Jedną z propozycji jest Dick. Przypominam go sobie, głownie opowiadania, dzięki lekturze biografii pióra Lawrence Sutina (Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka). Ciekawie będzie też wrócić do powieści, gdyż Sutin kieruje na ciekawe tropy. Bierze Autora, naświetla życie Dicka, po czym pokazuje, jak to wszystko wpływało na słowo pisane. Pada nawet metafora: życie Dicka było cyklonem, w oku którego rodziła się literatura. Trafne, prawda?
Kto przeczytał Ubika, albo Trzy stygmaty Palmera Eldritcha, ten łapie wspólny mianownik: narkotyki i szaleństwo. Narkotyki wiadomo, oglądaliśmy Las Vegas Parano, wiemy co się działo na Woodstock. Ale szaleństwo lat sześćdziesiątych, podobnie jak dickowe problem, ma korzenie w dekadzie wcześniejszej. Z książki Sutina wypełza coś niesamowitego. Pigułki na wszystko, panowie doktorzy od grypy i kataru przepisują na chandrę pochodne amfetaminy, środki rozkurczowe i nasenne, krople uspokajające i na ból głowy. A ludzie odliczają miligramy i łykają.
Szaleństwo. Dick, jego żony, Kalifornia cała – wszyscy chodzą do terapeuty. Terapauci robią terapię, sadzają na kozetce i dyskutuję, pacjenci zaś wymieniają się nimi jak Pokemonami. A skutków brak. Dicka można interpretować jako porażkę psychologii.
Jeszcze jedna ciekawostka. Rooga, pierwsze opowiadanie, które Dick sprzedał, wziął Anthony Boucher z Fantasy & Science Fiction. Nie wiem, czy Matuszek z Walewskim byliby tacy łaskawi.
Z ostatniej chwili: Powstaje drugi sezon "Ijona Tichego – gwiezdnego podróżnika". Nie mogę się doczekać. Zna ktoś niemiecki?
sobota, 17 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz