Na Pulpozaurze moja recenzja kolejnych odcinków Prokuratora. Spodobały mi się, a następne (uwaga, spojler) są jeszcze lepsze. Naprawdę życzę Miłoszewskim drugiego sezonu.
Ale dziś nie tylko o tym, co robię na Pulpo. Mianowicie wczoraj na fejsbukurozmowy (nie daję linku, bo to było na prywatnym profilu – z drugiej strony bez paniki, nie ujawnię niczego prywatnego) byłem świadkiem ciekawej dyskusji o kryminałach.
Zaczęło się od Katarzyny Bondy (autorki m.in głośnego ostatnimi czasy Okularnika), która na tegorocznym festiwalu Pióro i pazur oświadczyła, że kryminał to przede wszystkim przestrzeń do poruszania wątków obyczajowych. Mocne słowa, po których ujawniły dwie grupy miłośników książek detektywistycznych. Jedni zgadzają się z Bondą i kryminały czytają dla wątków obyczajowych, niekiedy wprost mówiąc, że intryga ich mało interesuje. Drudzy mają za złe pierwszym, że przez nich nikt już nie pisze normalnych kryminałów, tylko obyczajówki z trupem jako pretekstem do rozpoczęcia fabuły.
Mogę też rzucać nazwiskami. Ania Kańtoch (jej Łaska ma ukazać się jakoś w przyszłym roku, więc zobaczymy, jak radzi sobie w kryminale) na swoim blogu wielokrotnie narzekała na autorów, zwłaszcza polskich, których interesuje wszystko, tylko nie zagadka. Z kolei w wywiadzie z Miłoszewskim, odpytująca ją Agata Passent wprost powiedziała, cytuję: "to co mnie przerażało w kryminałach, czyli że jest jakaś skomplikowana intryga, że ja się nie kapnę, kto jest już dobry, kto podejrzany, kto nie jest podejrzany, to wszystko dla mnie schodzi na drugi plan, bo ta strona obyczajowa jest tutaj świetna (...)" (cały wywód prowadzący do tych słów zaczyna się koło trzeciej minuty).
Dla starych fanów to, że się nie kapnęli jest najwyższą formą pochwały dla autora (pod warunkiem, że nie oszukiwał), a brodzenie w gąszczu wątków – najlepszą zabawą.
Przypomina mi to trochę sytuację w fantastyce. Dawniej była to literatura konceptu (zwłaszcza SF, ale fantasy wcale tak bardzo nie odstawało) i dla dobrego pomysłu czytelnik był w stanie wiele wybaczyć. Dziś przewagę zdobyli zwolennicy fabuł, którzy dla dobrej opowieści wybaczą wtórność pomysłu.
O tym, że w kryminale zachowała się współczesna powieść obyczajowa, pisał już przed półwieczem Iwaszkiewicz. Tylko w kryminale ocaleli wyraziści bohaterowie i relacje między nimi, tylko w kryminale mamy na serio napisany świat, bo główny nurt poszedł w kierunki psychologizowania, groteski, mitologizowania. Cóż, Iwaszkiewicz był, zdaje się, typowym Europejczykiem swoich czasów, zapatrzonym we Francję i okolice. Bo tam tak było. Ale są jeszcze Anglosasi, którzy robili swoje, dzięki czemu na półkach księgarń leżą ciężkie tomy Franzena, Cotton, Tartt, a niedługo Flanagana. Dlatego też pewnie w Wielkiej Brytanii i Ameryce wciąż powstają kryminały w starym stylu, wolne od publicystyki społecznej i felietonowych obserwacji (przecież Miłoszewski powinien się poczuć obrażony za to insynuowanie felietonu).
Obie fanowskie frakcje mogą się obrzucać argumentami w nieskończoność. Wszystkie możliwe konfiguracje zbrodni już dawno wyczerpała Agatha Christie? Po dwudziestym Szwedzie czytalnik wie o tym kraju i społeczeństwie wszystko, łącznie z rozkładem MPK w Göteborgu. I że Göteborg czyta się "Jeteberi." Ile razy można czytać o cynicznym twardzielu, skrywającym romantyczne serce i nieskrywającym pociągu do whisky? Tyle, ile o przemocy w rodzinie i braku rozliczenia z faszyzmem. Potem jeszcze kilka podobnych wymian zdań i można zataczamy koło.
Można by zaproponować kompromis i wyważenie pomiędzy intrygą, a obyczajem. Ja jednak zastanawiam się, czy to jest w ogóle możliwe.
Patrzenie na rzeczywistość z perspektywy zbrodnie (która przecież nie jest czymś powszechnym) zniekształca obraz. Być może nie mniej, niż groteska. Nic więc dziwnego, że autorzy spychają ją na boczny tor. Intryga albo obyczaj i żadnych stanów pośrednich. Świetnie za to rozumieją się kryminał z moralitetem. Oba gatunki obserwują ekstremalne zachowania i dramatyczne wybory. Oba interesują sytuacje graniczne, a nie życie w całości (to domena literatury obyczajowej).
Pisarzem, który poszedł tą drogą, przynajmniej w swoich najlepszych powieściach, jest Jo Nesbo. Czerwone gardło, Wybawiciel i Upiory to poprawnie napisane kryminały. Wręcz klasycznie (np. sprawca pojawia się na wczesnym etapie akcji). Nie należy oczekiwać od nich portretu współczesnej Norwegii (chociaż po 8 tomach człowiek orientuje się w topografii Oslo). Za to są to znakomite portrety ludzi dociśniętych do etycznej ściany.
Czy w Polsce mamy takie kryminały? W powieściach nic mi się nie nasuwa. Może winni są Skandynawowie, a może Leopold Tyrmand. Zły jest przecież powieścią obyczajową z intrygą służącą jako motor fabuły, a nie jej sedno.
Jeśli chodzi o seriale, to wspomniany na początku Prokurator jest kryminałem starego typu. Stawiającym na zagadkę, którą trzeba rozwiązać, zauważywszy jakiś drobny szczegół, który demaskuje sprawcę, bądź odwołując się do intuicji, która każe jeszcze raz pojechać na miejsce zbrodni, albo zadać przesłuchiwanemu nieoczywiste pytanie. Mnie to cieszy, zwłaszcza od czwartego odcinka, kiedy zaczynają się lepsze scenariusze (pierwszym trzem zawsze czegoś brakowało). Widz nowego typu pewnie zgrzyta zębami patrząc, ile tematów się marnuje: homoseksualizm, polityka, wojenne traumy, pedofilia, bogata do przesady warszawka i weterani z Afganu. Sam zastanawiam się, czy odcinek siódmy nie byłby lepszy, gdyby wydłużyć go kilkanaście minut grzebania w przeszłości bohaterów.
Czyżby więc Glina? Gajewski jako polski Harry Hole? Wstyd przyznać, ale Nigdy nie robiłem rewatcha tego serialu (a Pitbulla ze dwa razy). Jednak wspomnienia zdają się to sugerować. Nigdy nie powiem, że Glina przykłada uwagę do portretowania współczesności. Najbardziej uwikłane w real odcinki – dwa lustracyjne i ten o mieście opanowanym przez skinów – wydawały mi się mętne (lustracyjne), bądź przegięte (skini). Nie pamiętam też żadnych śmiałych dedukcji. Za to do dziś wspominam odcinki o zbrodniach z miłości i to, jak Banaś powoli stawał się Gajewskim. Właśnie pod wpływem sytuacji granicznych.
Dobra, przerywam, zanim zacznę się domagać trzeciego sezonu. Za późno, żeby wchodzić do tej samej wody.
P.S. Na AXN właśnie ruszył drugi sezon Zbrodni. Opening to wyraźna inspiracja Boschem i True Detectivem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz