Treść zakupionej na Falkonie książki Lecha Jęczmyka Dlaczego toniemy, czyli jeszcze nowsze średniowiecze zachęciła mnie do ponownego sięgnięcia po Asimova. Ponowna lektura klasyków pozwala odkryć rzeczy, które przedtem nam umykały (regularnie mam tak z Lemem). Pierwsze, na co zwróciłem uwagę czytając fundację, to że w gimnazjum brałem ją za młodszą książkę, niż jest w rzeczywistości. Po części zmyliła mnie data wydania oryginału w wersji książkowej (1951), po trosze ogólna atmosfera opowieści, pasująca bardziej do lat 50. Taka space operowa wizja w czasach, gdzie rakieta niewiele różni się od racy? Wolne żarty! Dopiero później, z Drogi do Science Fiction Jamesa Gunna dowiedziałem się, że złoty wiek SF datuje się gdzieś od 1939.
Zaraz po rozważaniach historycznoliterackich znalazłem jeszcze jeden ciekawy szczegół. W drugi tekście tomiku (Fundacja jest bardziej zbiorem powiązanych opowiadań, niż powieścią), Encyklopedystach, wspomniana jest elektrownia atomowa. Jedną wypowiedź można uznać za aluzję, że energia jądrowa służy też to walki. Niby nic dziwnego, ale Encyklopedyści (pod pierwotnym tytułem Foundation) zostali opublikowani w maju 1942. Pierwszy reaktor uruchomiono w grudniu. Pierwsza elektrownia atomowa zaś powstała w 1954 i była poboczną funkcją zakładu wzbogacania uranu do bomb. Byłby to więc jedna z najlepiej trafionych przepowiedni w historii SF. Wymyślić zastosowanie dla zjawiska, które jeszcze nie wyszło z laboratorium. Tym bardziej, że wtedy trwała wojna i budowa reaktora była elementem ściśle tajnego Projektu Manhattan. Asimov miał o wiele trudniej niż współczesny pisarz, dysponujący dostępem do internetu, biblioteki oraz prenumeraty czasopism naukowych. Oczywiście teraz na pewno też istnieją utajnione badania naukowe, ale na pewno nie w takim zakresie, jak w latach 40. A wtedy, w tamtych warunkach, napisać o tym książkę jest niesamowitym wyczynem.
Asimov nie na darmo jest jednym z mistrzów.
When an 18-minute firework show burn off in 25 seconds
2 godziny temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz