sobota, 16 lipca 2011

Żenuła, hejt i rozpacz

Pisałem właśnie sążnistego ideolo posta o prawackiej literaturze, gdy usłyszałem, że dziś na dwójce o 21 będzie transmisja z Festiwalu Piosenki rosyjskiej w Zielonej Górze. Matko, oglądać? Jak znam takie spędy, to zarzucą suche disco-rusco przeplatane klasyką: Wysockim (wersja dla koneserów kultury wysokiej)z Pugaczową (wersja dla motłochu). Zastanawiające, że pokolenie obnoszące się ze znajomością rosyjskiego jak z raną wojenną, ma zerowe pojęcie o wschodniej muzyce. Bo scena rosyjska jest olbrzymia. Hip hop (Ligalajz!), reggae, ska (Sznur!), wszelkie odmiany metalu (Arkona!), rocka. I kobiety, od A (Arefieva) do Z (Zemfira). Rzecz jasna również mój ukochany underground lat 80, Janka, Nik Rock'n'Roll, Zwuki Mu, Trek, GrOb. Tego akurat raczej nie puszczą, bo wesoła piosenka pod tytułem Wszystko zgodnie z planem nie wyraża radości z objęcia przez Ojczyznę prezydencji w drugiej, nieco większej ojczyźnie. Wręcz przeciwnie.
Oj, żeby jak rok temu zagrali jakiś żołnierski kawałek Lube. Choćby ten. Dla chłopaków w Afganie.

***
Pogrzebowo. Umarł Jan Rojek, prezes Telewizji Kraków, umarł biskup Małysiak, który bierzmował mi siostrę, umarł wreszcie mój cesarz, Otto von Habsburg. Piszę "mój", bo jestem z Galicji i Jego ojciec, bł. Karol I moim cesarzował moim przodkom. I po raz któyś wraca natrętna myśl, jaki obrzydliwie niesprawiedliwy był film "CK dezerterzy". Szkalowanie całkiem przyzwoitego jak na tamte czasy państwa. Ta papuga oberleutnanta von Nogaya, krzycząca "Kaiser idiot". Akurat w trakcie trwania akcji kajzerem był nie dobrotliwy Stary Prochazka, Franciszek Józef I, przywoity człowiek, bodaj najprzywoitszy z Habsburgów, który płakał, gdy go zawieźli na pobojowisko i próbował zawrzeć via Watykan separatystyczny pokój z Entantą. W zamian za co został odsunięty od władzy przez generałów.
Bezsensowny jest tez finał filmu, gdy trzy flagi, polska, węgierska i jugosłowiańska, zostają wciągnięte na maszty na znak wolności. Dla Węgrów to nie była żadna wolność. Oni tę wojnę przegrali, a zwycięzcy potraktowali sto razy gorzej niż Niemcy, zabierając 2/3 terytorium, depcząc godność. Flaga jugosłowiańska też średnio pasuje, bo po kilku latach serbskich porządków Chorwaci stwierdzili, że lepiej im było pod Węgrami (a ci wcale mili nie byli).
Właściwie zrozumieć można tylko pierwszą część CK dezerterów, tę z akcją dziejąca się w koszarach. Bo to w istocie zakamuflowana satyra na Ludowe wojsko Polskie i armie innych demoludów. Oficer służbista (modelowy partyjniak), głupawe szkolenia polityczne, dowódca pragnący tylko świętego spokoju i żołnierze kombinujący, jak tu przetrwać. Metafora udatna, pęka niestety w momencie wielkiej dezercji, która oczywiście nie mogła się przydarzyć w realu. W drugiej części filmu akcja siada, a bohaterowie plączą się po ekranie i CK Monarchii bez sensu i przynosząc wstyd.

2 komentarze:

  1. Tylko, że film jest stosunkowo wierną ekranizacją książki Kazimierza Seydy z 1937 roku. Jak sam autor pisał we wstępie - "Na tle mej służby i dezercji powstała właśnie ta opowieść, która w lwiej części jest aż nadto prawdziwa. Trochę tylko przetasowałem czasokresy, ludzi i miejsca i powiązałem fakty w jedną całość."

    OdpowiedzUsuń
  2. Powieść powieścią, Szwej też dla A-W nie był miły. Ale te powiewające flagi to na sto procent inwencja filmowców. A że fabułą załamuje się w chwili dezercji bohaterów to niestety prawda niezależna od opcji.

    OdpowiedzUsuń