niedziela, 10 lipca 2011

Wielki Rymon i Osobliwość

To miało pójść wcześniej, ale przytłoczyły mnie obowiązki. Otóż na jednym z forów, na których się udzielam, przeczytałem, że doszło do skandalu. Dwóch pseudodziennikarzy dopadło schorowanego starca i wzięło go na wywiad. A ten, na umyśle równie zniedołężniały co na ciele, zaczął jątrzyć, pluć, kipieć z nianawiści – ba, wręcz z nienawiści zachorzał – ku uciesze pseudodziennikarzy i zmanipulowanego przezeń społeczeństwa. Podłość!
Ale zaraz okazało się (kupiłem gazetę), że starzec ów to Wielki Rymon, to jest Jarosław Marek Rymkiewiecz. Ten od wierszy, kotów, Milanówka i wieszania.
Zrazu chciałem skomentować rzecz od dawna planowanym tekstem o epatowaniu w sztuce. Chodzi mi o to, że dawniej artyści epatowali możnych tego świata, królów, kapłanów, strasznych mieszczan. A dziś idą na łatwiznę, za publiczne pieniądze strasząc babcie różańcowe. Zaś Rymon wrócił artystom godność, znów oburzając władnych. Ale mniejsza, bo zauważyłem świetny fragment na temat procesu, jaki wytoczyłą Rymkiewiczowi Agora:

Ja mam proces z Agorą, a nie z jakimś człowiekiem. To jest trochę absurdalne, bo korporacja jest przecież czymś w rodzaju maszynerii, wielkiej maszyny. Czy człowiek może mieć proces z maszyną? Czy maszyna może czuć się obrażona

Niezłe. Na naszych oczach stałą sia Osobliwość (a ja głupi dopiero co ją obśmiałem, że bzdura i fantazja), strossowskie accelerando odtrąbiło na start. Instytucja finansowa, maszynka do pomnażania pieniędzy zyskała samoświadomość. Bo czy jest lepszy dowód na samoświadomość, niż zdolność obrażania się.
I naraz naszła mnie refleksja, jaki płytki jest nasz fantastyczny grajdółek, że dopiero starszy pan od milanowskich kotów i ogólnokrajowych szubienic musiał nam uświadomić o czymś, czego dostrzeżenie powinno być naszym obowiązkiem. Wstyd.

5 komentarzy:

  1. Rzecz w tym drogi Ziuto, że zjawisko owo jest bardzo stare w polskim układzie prawnym: otóż niektóre instytucje mają (baczność!)OSOBOWOŚĆ PRAWNĄ (spocznij). Czyli w pewnym sensie, z punktu widzenia prawa, są osobami. Zatem mają też prawo czuć się obrażone i wytaczać procesy.

    Niech się jakiś fachowiec wypowie, czy zjawisko to nie zostało zaimportowane jeszcze z CK Habsburgii. Być może kiedyś od takich dziwów powstrzymywał one osoby prawne zwykły zdrowy rozsądek, ale teraz do Azji jest znacznie bliżej niż ongi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnośnie Rymkiewicza przezabawna rzecz zaszła dziś w GW, która wydrukowała artykuł o tym, jak podła dyrekcja jakiejś szkoły pozbawiła patronatu nad nią Brunona Jasieńskiego. Rymkiewicz i jego adwokat chyba popłakali się z radości.
    Swoją drogą uroczy jest alarmujący link do artykułu - "Zmienili patrona szkoły: znanego poetę zastąpi zakonnica":). Całość - http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9931236,Liceum_juz_bez_poety__W_Klimontowie_wycieli_Jasienskiego.html

    OdpowiedzUsuń
  3. I artykuł, i tytuł zaiste znakomity, ale po prawdzie -- możem niewyspan albo głupi po prostu -- nie bardzo widzę związek między butem w butonierce a kotem Idź do Cholery; możesz rozszerzyć?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Czesław Fijałkowski, klimontowski radny i emerytowany dyrektor miejscowego liceum, również uważa, że szkoła powinna zachować swojego patrona. - Jasieński był lewicowcem, ale nie zapominajmy, że przez komunistów został zamordowany."
    Berię też zabili komuniści :-)
    Kilka lat temu była całą fala tego typu artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak śpiewał Kaczmarski:
    "Komunista, by się dostać na wspomnianą listę -
    Musiał być zabity przez innego komunistę."

    OdpowiedzUsuń