sobota, 16 października 2010

Perspektywicznie

Zwój – zauważyli Draken z Agrafkiem. Milkną fora, kostnieją blogi. Wstyd mi, że w tym uczestniczę. Bo po co blog, jak brak uzewnętrzniania się?
To musi być jakaś zapaść semantyczna. U mnie na pewno. Zasób słów nagle się zmniejszył, a porywy serca wypłaszczyły tak, że nie o czym pisać. Chyba żebym przeszedł do raportowania: wdech-wydech, wdech-wydech. Żyję.
Na biurku wyrosła kupka nieprzeczytanych książek. Pożyczonych nieprzeczytanych książek. Przeczytam. Oddam. Obiecuję. Nie zaginą.
*
W natłoku obowiązków odkrywam powoli, że chyba przegiąłem. Z autopromocją. Mniej lub bardziej świadomie stworzyłem medialno-towarzyski wizerunek Ziuty, przy którym Ziuta prawdziwy malutki jest a chudziutki. Coś podobnego mamy raz na pół roku w kinowym box offisie: wyskakuje film, przed premierą stając się kultowy i windując się do to 10 IMDB, koniec końców zaś wychodzi przyzwoity sensacyjniak Nolana. Jedno i drugie to agresywna maszyna memowa, zżerająca twórcę bez popitki. Nolan ma to szczęście, że ewentualną krytykę zagłuszy klaka. Ja[1] fanbojów nie mam.
Nie mam bladego pojęcia, co będzie z pracą magisterską, gdzie będę pracował, czy pojadę w najbliższym czasie na jakiś konwent (chciałoby się). Ale przeczuwam, że za wkrótce nadejdzie – po biblijnemu, nieoczekiwanie – dzień sądu. I wylegną wtedy krewni, przyjaciele, koledzy i koleżanki, ludzie z Krakowa i Warszawy, realni i sieciowi. Staną przede mną kręgiem, po czym jak nie zaczną krzyczeć: >>No, Ziuta, pokaż te doktoraty, Noble, poematy, myśli głębokie, czyny chwalebne. Tylko nie gadaj, że nie masz. Dobrze wiemy, co potrafisz<<.
A ja właśnie nie potrafię.

[1] już zupełnie dobija fakt, że nawet "ja" człowiek nie jest pewny. Nawet z tak bliska człowiek nie widzi czysto. Psychologiczna zasada nieoznaczoności.

*
Chwilowo koniec smutów. Wysłuchać w całości. Dla rozchmurzenia.

4 komentarze:

  1. Luzik, chłopie, wszyscy tak mamy. Mało kto kontaktując się z ludźmi pokazuje im tą mniej atrakcyjną twarz (wyjątki - doktorzy Cox i House - ten drugi to epigon przerastający pierwowzór). Większość z nas stara się być wobec bliźnich przynajmniej uprzejma, z czego bliźni potrafią sobie dopowiedzieć niesamowite zupełnie duby smalone:).
    Zazwyczaj dostajemy zadyszki starając się dogonić swój wizerunek. Jakbyśmy byli otoczeni specami od PR, byłoby łatwiej - po sieci krążyłyby sekstaśmy z naszymi wyczynami i anegdoty o nas. "A że tak nie jest, oto przyczyna, że się musimy na drzewa wspinać", jak zaśpiewał pewien miś:). No i git. Pocieszenie? Jak dożyjesz pięćdziesiątki zrobi Ci się wszystko jedno;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dnia pięćdziesiątych urodzin zacznie mnie interesować perspektywa emerytury :)

    Ta agencja PR istnieje i chyba przedobrzyła w moim przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedź jest tylko jedna: Falkon.

    OdpowiedzUsuń