Wakacje! Dwa miesiące luzu. Oczywiście odpowiedzialny młody człowiek powinien wykorzystać czas wolny od nauki i pracy na naukę pracę (bo wreszcie ma na nie czas, gdy nie musi już zapełniać wieczorów nauką i pracą), ale samolubny gen nieróbstwa wypuścił już pajęczynę białek, które zablokowały receptory obowiązku.
Rodzice byli u wujostwa na imieninach. Przynieśli DVD z Avatarem.
I oglądam teraz "najwspanialszy film przygodowy wszech czasów", opowieść o "bohaterze, który wcale nie chce nim być", oraz "wybór pomiędzy życiem, które zostawił a niezwykłym nowym światem, który poznaje i uczy nazywać swoim domem" (cytaty z tyłu pudełka) na małym kineskopie, któremu trzeci wymiar nadaje wypukłość, zaś przestrzenny dźwięk bohatersko próbuje zapewnić pojedynczy głośnik – nie lepszy od telefonicznej słuchawki.
Film jeszcze się nie skończył, dopiero co wsadzili Sully'ego na miejscowego rumaka i rumak poniósł, więc z narzekaniem się wstrzymam. Ale Pandora nocą świeci jak Lorien skrzyżowane z Vvanderfell. Taki to scenariusz Cameron pisał dekadę.
Woman arrested after staging wedding without groom's consent
44 minuty temu
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńno pisał, pisał, przecież widać, że się pocił, jak pisał
OdpowiedzUsuń