Dostałem ulotkę. Szedłem jakby nigdy nic na piwo z fantastami, a tu zza winkla wyrasta koleś i wręcza mi ulotkę. Białą z czerwoną obwódką. Aż proszącą się, by wywieść z niej notkę.
Otwarto na Brackiej Gazeta cafe. Kawiarnię pod auspicjami Agory. W schludnie urządzonym wnętrzu (zajrzałem przez okno) można napić się kawy, zjeść ciastko, przeczytać najnowszy numer Wyborczej. Dodatkowo dochodzi możliwość zakupu agorowej książki albo płyty (czyli, w moim przypadku, brakujących Lemów) oraz wzięcia udziału w spotkaniu z Ważną Osobistością. Ale najbardziej zaintrygowała mnie końcówka tekstu, głosząca, że wszystkiego tego możemy doświadczyć w eleganckim bezdymnym lokalu, z, cytat: "kącikiem, w którym przygotowaliśmy atrakcje dla najmłodszych".
Uwaga, czytelniku, to co teraz przeczytasz, to efekt najdzikszych myśli, jakie wykiełkować mogły tylko podczas trawienia gruzińskiej wieprzowiny. Podlanej miodowym Ciechanem. Wymyśliłem, coś, za co karnie przeniosą mi Różowego blogaska z Blogspota do Salonu 24. Od jutra jedynym moim czytelnikiem będzie Kataryna. Otóż wyobraziłem sobie te atrakcje dla najmłodszych. Rodzic kupuje kawę, dziecko zaś dostaje zestaw Happy Michnik. Jak w McDonaldzie. A największa atrakcją będzie kolekcja figurek bohaterów Okrągłego stołu. Z plastikowym profesorem Geremkiem na czele. Mówiącym profesorem. Dziecko pociągnie za fajkę, a profesor odpowie: >>nie dorosłeś do demokracji, młody Polaku!<<
***
Podczytuję antologię Jamesa Gunna pt. Droga do Science Fiction. Cztery tomy, podobno legendarne. W bibliotece mieli od dwójki wzwyż. Niesamowita sprawa, czytać teksty z lat 30 i 40, z samego początku złotego wieku.
Stanley Weinbaum, Odyseja marsjańska. Smutny tekst, bo autor napisał kilka rewelacyjnych tekstów, po czym umarł na raka kilkanaście miesięcy po debiucie. Opowiadanie ciekawe. Astronauci na Marsie, przygody jednego z nich i kosmita, który nie jest ani mackowatym potworem, ani człowiekeim z doklejonymi uszami.
Murray Leinster, Proxima Centauri. Bodaj pierwszy w historii utwór literacki o wyprawie do innego systemu gwiezdnego. Tzn. były wcześniej jakieś proto space opery, ale Leinster jako pierwszy wziął pod uwagę dystanse i nieprzekraczalność prędkości światła. Do pozytywów zaliczę rasę roślinoidalnych obcych i ich drzewną technologię (grzybianie z Ambergris!). Obcy oczywiście pragną naszego mięsa, a fabuła prosi się o okładkę z dzielnym astronautą, tulącym swą kobietę i walącym z blastera do alienów.
Edmund Hamilton, Jak tam jest?. Najlepsze opowiadanie z przeczytanej trójki. Wspomnienia astronauty z marsjańskiej misji, bardzo dojrzałe i bardzo lemowskie. Poczułem to samo rozczarowanie podbojem kosmosu, co w Powrocie z gwiazd, podszyte pirksowym rutyniarstwem. Może dlatego Hamilton zdołał je opublikować dopiero 20 lat po napisaniu i po wielu przeróbkach. W 1933 nikt nie był gotowy na konstatację, że praca astronauty niewiele jest lepsza (a właściwie wcale) od fedrowania na przodku, gdzie w każdej chwili może buchnąć metan.
***
Nie jestem racjonalistą.
Takiego coming outu chyba nikt się nie spodziewał. Ani po mnie, ani po nikim z żyjących. Ale ja naprawdę nie jestem człowiekiem racjonalnym. Taki ze mnie racjonalista, jak lotnik. Wiem, że są samoloty, widziałem je w powietrzu wiele razy, ich zasady działania nie są mi obce, a paru moich znajomych latało, ale za żadne skarby nie dam się posadzić za sterami. Bo nie jestem lotnikiem. Ani racjonalistą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Droga do SF" to świetna sprawa. Nie wiem, czy jest gdzieś antologia, która zawiera więcej dobrych tekstów i oferująca lepsze spojrzenie na ewolucję gatunku (OK, nie ewolucję, na przemiany). Szkoda, że nie wydano u nas tomów 5 i 6, zebranych - co prawda - wiele lat po pierwotnym czworoksięgu.
OdpowiedzUsuńCo prawda SF dawno już nie czytuję (mimo to, ostatnio zajrzałem na cykl sf militarystycznej Star Carrier i jest ok) jednak do tego gatunku zawsze będę miał nostalgiczne i pozytywne podejście. "Droga do .." to klasyk i powinien być "obowiązkowo" przeczytany przez każdego szanującego siebie i innych człowieka. Pozdrawiam wszystkich spoglądających w niebo z nadzieją na rewelacje.. naukowe! ;) Uważajcie żeby podczas tego wpatrywania się nie upaść - "cave ne cadas". B+
OdpowiedzUsuń