czwartek, 7 sierpnia 2014

Recenzje w skali bezwzględnej

Rzecz absolutnie na boku, którą przypadkiem zauważyłem w chwili przerwy między jedną a drugą robotą. Ocenianie książek. Nie wiem, co się stało, ale nagle irytować zaczęła mnie bezwzględna skala ocen w pismach i na portalach. Znaczy już wcześniej jej nie ufałem, ale teraz dopiero mi obrzydła.
Już jej słowny ekwiwalent jest lepszy. Mogę powiedzieć o Czerwonym gardle Nesbo, że jest wybitne (bo to prawda), a ten wartościujący przymiotnik w żaden sposób nie zdyskredytuje wybitności, dajmy z grubej rury, Szekspira. Z kolei 10/10 dla Gardła i jednocześnie 10/10 dla Makbeta już nie jest fajne. Może obudził się we mnie wróg liczb i humanista?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz