niedziela, 10 sierpnia 2014

Przed Bielskiem, czyli opowiadania nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla

W niesamowitych czasach żyjemy. Uświadomił mi tydzień temu kolega mówiąc, że opowiadanie Strossa Equoid, które można przeczytać w najnowszej Fantastyce - wydaniu specjalnym, jest nominowane do Hugo. Więc jeśli ktoś wybiera się do Londynu na Worldcon (kolega się wybiera), będzie przynajmniej pod tym względem na bieżąco. A jeszcze niedawno kilka lat poślizgu było w polskim świecie książkowym bardzo dobrym wynikiem, niemal wydawniczym sprintem.
Świadectwem postępu na nieco mniejszą skalę jest elektroniczna antologia opowiadań nominowanych do zajdli. Parę lat temu chcąc doczytać brakujące teksty, musiałbym pożyczać od znajomych pisma, których nie nabyłem na czas, albo wydawać pieniądze na antologie i zbiory autorskie – niemal zawsze dla jakiegoś pojedynczego opowiadania. A teraz jedno kliknięcie i mam na dysku trzy najpopularniejsze formaty książek elektronicznych.

Pierwsze, co zwraca uwagę, to sam charakter nominacji. Po kilku latach praktycznej nieobecności, znów dominują czasopisma (jedno czasopismo). Do tego dwie antologie, z czego jedna dostępna wyłącznie w postaci ebooka. Można oczywiście uznać to za wynik marnego rynku i mocnej fanbazy Powergraphu, ale miło, że Rok po końcu świata został zauważony. Nominacji dla utworu ebook only spodziewałam się dopiero za parę lat. I nie tylko ja. 

Antologia zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci Cyberpunku Michała Cetnarowskiego (pozwolę sobie oryginalnego zapisu – ( ¥ b 3 r p µ n |{ ! – użyć tylko raz). Opowiadanie pierwotnie ukazało się w antologii poświęconej końcu świata i do tematu podchodzi przewrotnie. Wprawdzie otwierają je cytaty z Joyce'a i Miłosza, ale równie mógłby pojawić się słynna praca Grupy Twożywo: młodzieniec leży na zielonej trawce, dla wygody podłożył sobie rękę pod głowę i sobie tak duma, kiedy wreszcie będzie wojna. Cyberpunk to obyczajowy obrazek z wymęczonej epoki, w której podnieca już wyłącznie oczekiwanie na apokalipsę – a i to jest coraz mniej skuteczne. Ciężki język, gęsta proza. Lektura trudna, ale satysfakcjonująca.
W podobne rejony zawitał Paweł Majka z Grewolucję. Znowu nie tak odległa przyszłość, znowu świat przesycony podłączoną do sieci elektroniką, jak gąbka wodą – tylko w fabuła bardziej akcyjna. Post-postcyberpunkowy odpowiednik detektywa (pomaga ludziom, którzy pogubili się w nadmiarze danych) i śledztwo, które miało być banalne, a okazało się mieć drugie dno. Pytanie, co w epoce totalnej gamifikacji oznacza GAME OVER i czy chcemy to sprawdzić.
Dwa opowiadania Anny Kańtoch (Człowiek nieciągły i Okno Myszogrodu) to taki zajdlowy punkt równowagi chwiejnej. Z jednej strony autorka znana, lubiana, nagradzana, posiadająca swój twardy elektorat. Z drugiej teksty są aż dwa, więc głosy mogą się rozłożyć i dopomóc w zwycięstwu jakiemuś czarnemu koniowi. Przy czym tegoroczna wygrana Kańtoch średnio by mi się widziała. Oba opowiadania są dobre, ale brakuje im czegoś więcej. Nie wiem, może to po prostu sprawnie odrobione zadanie domowe (tematy: erotyczny kryminał oraz steampunk) zadanie i nic więcej, może są za krótkie, żeby wzbudzić jakieś napięcie.
Za to od napięcia kipią Drobnoustroje Piotra Mirskiego. Fabułę autor poprowadził dwutorowo: z jednej strony inwazja Obcych przeprowadzona w stylu Gatunku lub Końca dzieciństwa, z drugiej – realistyczna, obyczajowa historia z tu i teraz. Opowiadanie jest bardzo dobre, do tego cieszy fakt, że fandomici docenili prawie debiutanta (który miał wprawdzie kilka opowiadań na koncie, ale nie zdążył się odznaczyć w pamięci czytelników). Nie wiem tylko co począć z faktem, że bardziej satysfakcjonowałaby mnie interpretacja niefantastyczna, w której wątek inwazji jest ilustracją stanu psychicznego nie radzącego sobie z trudną ciążą dziewczyny narratora. To powinno chyba zmniejszać szanse na Nagrodę, ale w żaden sposób nie szkodzi Drobnoustrojom jako literaturze.
Drugi właściwie-debiutant, czyli Marcin Podlewski zaskoczył mnie. Rok temu na Polconie redakcja zapowiadała jego Edmunda po drugiej stronie lustra, jako nie lada opowiadanie. Nie tylko dlatego, że wygrał nim konkurs zorganizowany na trzydziestolecie pisma. Zachwyt miało wywoływać sprawne wykonanie pomysłu na świat, w którym moralność jest na opak, zło jest pochwalane, dobro karcone, a róża to chwast, którego nikt nie lubi. Sprawić, by takie założenie grało, zamiast zapaść się pod ciężarem narastających absurdów, nie jest łatwe. I Podlewski wybrnął, napisawszy opowiadanie w stylu wczesnego Huberatha. Co mnie ucieszyło, bo Huberatha lubię. Inni czytelnicy zresztą też.
Zaś klasyk i weteran, czyli Wojciech Szyda popełnił jedną z bardziej odjechanych wizji ostatnich lat. Miłośnikom new weirdu i dekadencji Popiołun powinien się spodobać: świat w radioaktywnych popiołach, miasto ludzi-ptaków, rytualne walki na ringu, nieśmiertelni arystokraci skupieni wokół resztek dającego wieczne życie narkotyku, morderstwa popełniane w ciemnych zaułkach dzielnic nędzy i zbliżająca się katastrofa. Szyda na pewno punktuje klimatem. Czy da mu to statuetkę – zobaczymy wieczorem szóstego września.

Po zeszłym roku, który omal nie zakończył się blamażem dla nagrody (nie mam nic przeciwko Jakubowi Ćwiekowi, ale cztery nominacje na raz to była przesada; na szczęście wygrał Wegner) tym razem jest bardzo dobrze. Wiem, że nikt już nie jest w stanie ogarnąć całości literatury fantastycznej w Polsce, ktoś więc został pominięty, dlatego życzę mu i jej zauważenia następnym razem. Ale tegoroczny zestaw jest naprawdę na wysokim poziomie. Żadnych kompromitacji i jeśli pokręciłem nosem nad Kańtoch, to tylko z powodu wysoko zawieszonej przez konkurencje poprzeczki. To naprawdę jest wybór najlepszej fantastyki, a nie, jak często to zajdlom zarzucamy, najpopularniejszej. Właściwie ebookowa antologię można spokojnie przetłumaczyć i puścić w świat pod tytułem The Very Best of Polish Speculative Fiction 2014. Przyniosłaby nam samych powodów do dumy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz