Dumałem kiedyś nad sitcomami. Amerykańskimi zwłaszcza i o tym, co czyni je odmiennymi kulturowo od naszych komedii. Powód jest właściwie jeden i to dość łatwy do zauważenia: sitcomy (amerykańskie, Brytyjczycy to chyba inna bajka) wywodzą się od stand-upu, polskie komedie z kabaretu literackiego. A one z kolei od rewii i studenckich teatrzyków. Sitcom to stand-up rozpisany na role, z wyrazistymi charakterami oraz ciętymi ripostami. Komedia stoi fabułą. Przemyślałem już sobie cały wywód, który miał był trafić na blog, gdy znalazłem coś takiego:
Pijacka gra na podstawie Teorii wielkiego podrywu. Kolejka, albo kilka, po każdym rytualnym elemencie odcinka. Oto jest klucz do sitcomu! Jego sednem jest powtarzalność: postaci, scen, gagów. Nawet Anglicy w tym przypadku nie odstają, wystarczy przypomnieć sobie stałe elementy każdego odcinka Allo, allo albo całość Małej Brytanii, która składała się z samych powtórek.
Sitcom dzięki temu wygrywa ilością odcinków. Mając gotowy szablon, można napisać kilkaset scenariuszy. Komedia a la polonaise podlega tym samym ograniczeniom, co zwykłe seriale.
Z drugiej strony sitcom jest nieodporny na jakiekolwiek odstępstwo od konwencji. Najgorzej, kiedy twórca wymyśli sobie, że bohaterowie zaczną się po kilku sezonach zmieniać. Podobno to teraz spotkało Jak poznałem waszą matkę. Stary miłośnik serialu patrzy ze zgrozą, jak ginie duch starych sezonów. Tego nie robi się komedii.
Episode 666: In which we discuss what to do with books
6 godzin temu
WTEM!
OdpowiedzUsuńPanie redaktorze, zmień Pan linkę do Drugiego Obiegu na aktualną.
nosiwoda